fotograf-slubny-czestochowa

Fotograf Ślubny Częstochowa – M & S – Spichlerz Olsztyn

M & S – Plener Ślubny w Olsztynie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej

Fotograf Ślubny Częstochowa

CZEŚĆ!

ZAPRASZAM NA ZIMOWY REPORTAŻ Z POLSKIEGO ŚLUBU MARTY I STEVENA.

Przyjęcie: Restauracja Spichlerz Olsztyn

Oprawa muzyczna: DJ Janoo

Przygotowania

Marta i Steven na swój polski ślub przylecieli z dalekiej Australii, gdzie na zimę mówią lato, a na lato zima oraz gdzie pająki giganty są równie powszechne jak u nas koty, czy psy 😉 Polski ponieważ pierwszy ślub odbył się właśnie w Australii lecz bez udziału polskiej rodziny i przyjaciół. I tak oto w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia spotkaliśmy się wszyscy w jakże wesołym towarzystwie. Niestety nie wszystko szło zgodnie z planem, gdyż tata Marty na kilka dni przed ślubem trafił do szpitala i nie mógł nam towarzyszyć osobiście tego dnia. Ale od czego mamy nowoczesne technologie? Skype załatwił sprawę i relacja live z kościoła oraz sali weselnej wprost na salę szpitalną okazała się strzałem w dziesiątkę 🙂 Były też relacje live na FB dla australijskich przyjaciół, którzy pomimo kilku godzin różnicy czasu uczestniczyli w uroczystości. 

Przygotowania toczyły się w bardzo luźnym i wesołym klimacie, a wisieńką na torcie była pieczołowicie przygotowywana przez Stevena (z nieocenioną pomocą świadka) przysięga małżeńska, którą miał wyrecytować w języku polskim. Tak tak, dobrze widzicie, Australijczyk i język polski. Chyba nie muszę dodawać, że nasza mowa ojczysta była dla niego tak egzotyczna, jak dla nas suahili. Podziwiam odwagę i to z jakim zawzięciem trenował „Ya, Steven…” oraz resztę karkołomnych słów 🙂

Ślub

Martę do ołtarza w zastępstwie taty poprowadził brat i symbolicznie przekazał siostrę przyszłemu mężowi. Gdy młodzi stanęli przed ołtarzem i Steven z uśmiechem na ustach zaczął recytować polską przysięgę wszyscy goście w kościele, ksiądz i oczywiście ja uśmiechaliśmy się od ucha do ucha. Twardo szedł po swoje i zdecydowanie należały mu się wielkie brawa, a już na pewno medal od pana Miodka 🙂 To był najlepszy moment całego zeszłego sezonu.

Zawsze powtarzam, że nie ważne jak wielu gości masz na weselu, ważne czy potrafią się dobrze bawić. A goście Marty i Stevena znali się na tym fachu jak mało kto. Niewielkie przyjęcie przyćmiło niejedno duże wesele. Były tańce w parach, w grupach, solo, na boso, tańce z księdzem, noszenie na rękach i oczywiście relacja live bezpośrednio do taty. 

Plener

Na plener Marta wybrała zaplecze zamku Olsztyn. Tak, tak, kolejny plener na jurze. Już nawet przestałem je liczyć 🙂 Ale najważniejsze było to, że mógł nam tego dnia towarzyszyć tata Marty i bardzo chcieliśmy by był on na zdjęciach. Tak więc sesja plenerowa przekształciła nam się w sesję plenerowo-rodzinną, co dodało jej urozmaicenia. A zimno było tak, że hej! Mówiłem już, że to był styczeń? Nie? To już wiecie. I o ile w dole było znośnie, to na skałkach wiało tak, że ręce odpadały. Aparaty obsługiwałem trochę na czuja, bo nie miałem pewności czy tymi zgrabiałymi rękami naciskam odpowiednie guziki. Ale co to dla nas? Młodzi tyle co wrócili zahartowani z zimowego szaleństwa w Austrii, a ja… no cóż, musiałem dać radę 🙂 Na całe szczęście na koniec udaliśmy się na pyszny obiad, a świetnie przyprawiona zupa dyniowa odmroziła mnie skutecznie.

Bardzo miło wspominam te dwa dni. To była czysta przyjemność.

Dziękuję za zaufanie i życzę wszystkiego co najlepsze na tym Waszym drugim końcu świata 🙂

Zapraszam do oglądania!

Komentarze

Sprawdź instagram!