wesele-dwor-kukuczka

G&J – polsko-angielski ślub w Beskidach – Fotograf Ślubny Śląsk

Gosia i James – polsko-angielski ślub w Beskidach.

fotograf ślubny Częstochowa

Już od początku czułem, że to będzie super dzień. Polsko-angielski ślub i wesele w Beskidach? Yes, please!

Z resztą zobaczcie sami 🙂

Ślub w Beskidach

Gdy odezwała się do mnie Gosia i powiedziała, że wspólnie z Jamesem planują swój ślub w tak pięknym miejscu, bardzo się ucieszyłem. Dodała, że mieszkają w Krakowie, ona pochodzi z Rybnika, James z Manchesteru, ślub będzie w Koniakowie, a wesele w Istebnej. Byłem przekonany, że trafiła mi się świetna para. Gosia z natury gadatliwa, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, i niesamowicie sympatyczna wprowadzała mnie w plan tego dnia, a był on dość prosty. „Wychodzimy z domu mojej babci, kościół jest 100 m dalej, a restauracja Dwór Kukuczka 5 min od kościoła.” Faktycznie, wszystko mieliśmy niemalże na miejscu. Pogoda była delikatnie mówiąc niezrównoważona, ale dzięki temu światło, które pojawiło się pod wieczór powaliło mnie na kolana. Do tego jeszcze te widoki… uczta dla oczu. Kto nie kocha gór? James dla kontrastu spokojny, wyważony i super sympatyczny… fan City. Ogień pokazał dopiero na parkiecie, ale o tym później. 

Fotograf Ślubny Śląsk

Gdy zajechałem pod wskazany adres oczom mym ukazał się wspaniały stary góralski domek. Ale to, co zastałem w środku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mama Gosi pieczołowicie odrestaurowała swój dom rodzinny. Wspaniały dom z duszą i z niesamowitą historią, którą chętnie mi przedstawiła. Można by długo siedzieć i rozmawiać, ale czas uciekał nieubłaganie i trzeba było się wziąć do roboty. Podczas przygotowań mieliśmy piękne światło, wspaniałe wnętrza, wesołą krzątaninę rodziny oraz góralską kapelę, która przygrywała nam i umilała czas. Wszystko układało się idealnie. Gdybym wiedział, że będą takie kanapeczki, to nie jadłbym tych 7-daysów. 😉

Fotograf Ślubny Częstochowa

Do kościoła poszliśmy spacerkiem. Wspominałem, że jego budowniczym był pradziadek Gosi? Wspaniale położony z cudownym widokiem i detalami. Ceremonia, a właściwe to, jak będzie wyglądała, do końca stała pod znakiem zapytania, gdyż James jest anglikaninem i nie do końca było wiadomo jak ugryźć ten temat.  Na szczęście wszystko poszło sprawnie i już po niecałej godzinie ślub w Beskidach dobiegł końca, a my mieliśmy szczęśliwych nowożeńców – Państwo Gilmour. Zrobiliśmy jeszcze szybkie zdjęcie grupowe i w ucieczce przed deszczem pojechaliśmy do restauracji.

Wesele Dwór Kukuczka

Tam zaczęło się spokojnie, klasycznie od pierwszego tańca, tortu, lekkich pląsów na parkiecie. Ale im dalej w las, tym ogień był większy. Dla znajomych z Anglii przygotowana była specjalna playlista, która mnie mocno ucieszyła; świetne rockowe granie. Z resztą nie tylko mnie, bo goście dali takiego czadu, że chyba jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Szaleństwa z bukietem, jazdy na wózkach obsługi, czy zabawa na huśtawkach to tylko część tego ognia. Tak się złożyło, że był to dzień, w którym w Kato odbywał się OFF i grali tam Foals (kto śledzi mojego FB, ten wie, że przepadam za nimi wybitnie) i okazało się, że i ich nie zabrakło na weselu w Istebnej. 🙂 Generalnie cały dzień stał pod znakiem świetnej muzyki, rewelacyjnych ludzi, cudownego światła i tony uśmiechów wylewających się dookoła. Gdybym mógł, to życzyłbym sobie takiej energii na każdym ślubie i weselu.

Fotograf Ślubny Kraków

Gosia na plener ślubny miała ściśle określony plan – Ochodzita. Miejsce mi nieznane, ale bardzo urokliwe. Rozpoczęliśmy jeszcze kilkoma kadrami ze wspomnianego domu babci i udaliśmy się na górę. Był już październik, a ja uwielbiam ten miesiąc. Słońce operuje dużo niżej niż latem, i daje cudowne światło. Tak było i tym razem. Do tego wiał ostry wiatr – trochę nas pomęczył, ale dzięki temu włosy i suknia Gosi szalały, a to zawsze wygląda dobrze w kadrze. Zachód był nie z tej ziemi. Na koniec pojechaliśmy do domku na kanapki i herbatę, które przyrządziła mama Gosi (gorąco pozdrawiam). Pierwszy raz piłem prawdziwą english tea, oczywiście z mlekiem. Całkiem spoko, przyznaję. Zagrzaliśmy się, pojedliśmy, porozmawialiśmy i czas było się zbierać.

Plener Ślubny w Beskidach

Niesamowicie miło wspominam te 2 dni. Energia, którą ma w sobie ta para, mogłaby zasilić reaktor jądrowy, a dodając do tego gości, to myślę, że Bełchatów mógłby rozpocząć proces wygaszania. Bardzo dziękuję moi drodzy i do zobaczenia w przyszłości. 🙂

~~

A Was zapraszam na 200 (nie potrafię już nic z tego wykroić) zdjęć z tej przygody. Miłego oglądania życzę. 🙂

Ślub w Beskidach

3 komentarze

Komentarze

Sprawdź instagram!