Kaja & Maćko – Szczyrk – Venecia & Verona

Kaja & Maćko – Ślub w Beskidach – Venecia & Verona Szczyrk

Fotograf Ślubny Śląsk

CZEŚĆ!

ZAPRASZAM NA KOLEJNY WPIS. TYM RAZEM GOŚCIŁEM W CUDOWNYCH BESKIDACH U KAI I MAĆKA.

Pewnego dnia zadzwonił telefon, a w słuchawce odezwał się poważny, niski, męski głos. To tata Kai poproszony o pomoc w organizacji skontaktował się ze mną i spytał o dostępność terminu oraz poprosił o przesłanie oferty. I tak właśnie zaczęła się nasza przygoda. Resztę spraw dograliśmy już wspólnie z Kają i Maćkiem na bardzo miłym spotkaniu. On – wygadany, że hej. Ona – oaza spokoju, niesamowicie wrażliwa osoba, oboje turbo sympatyczni, więc dość szybko zaczęliśmy nadawać na podobnych falach.

Ustaliliśmy, że wszystko odbędzie się w Szczyrku, czyli Miejscu, w którym Młodzi czują się jak u siebie. Ja też uwielbiam góry, więc czego chcieć więcej. Czekał mnie mały maraton, bo w sobotę działałem w Jastrzębiu i Rybniku, a już o 10 rano musiałem stawić się w Beskidach. Logistycznie do zrobienia. Ba, nawet się wyspałem, zgrałem materiał z soboty, naładowałem akumulatory, zjadłem śniadanie i ruszyłem do boju. 

Dzień rozkręcał się powoli w kameralnym towarzystwie, gdyż reszta rodziny i znajomych miała dojechać już bezpośrednio pod Sanktuarium Matki Bożej Szczyrkowskiej. Przepiękny kościół położony na zboczu góry z widokiem na Skrzyczne. Pogoda też nam dopisywała; jesień w tym roku przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdy goście zaczęli się zjeżdżać, udaliśmy się do groty za sanktuarium na błogosławieństwo. Okazało się, że ślubu udzielał będzie ksiądz z rodzinnej parafii Państwa Młodych; osoba niezwykle sympatyczna i zżyta z nowożeńcami. Ceremonia pełna była uśmiechów, przemiłych słów, a kościół pękał w szwach. Zapowiadało się genialne wesele!

Wesele

No i się nie pomyliłem, ponieważ gdy tylko weszliśmy na salę Venecia & Verona w Szczyrku od razu dało się wyczuć, że będzie turbo party! Tuż po uroczystym obiedzie młodzi zatańczyli po raz pierwszy tego dnia. I to jak, chylę czoła przed umiejętnościami i wyczuciem rytmu.

Słońce powoli chowało się za beskidzkimi szczytami, więc udaliśmy się na przełęcz salmopolską na szybką sesję ślubną. W jedną godzinę z dojazdem, który zajął nam 15 minut, udało nam się wszystko sprawnie ogarnąć. Nawet filmowiec zdążył zrobić kilka przebitek do swojego materiału. Piękny zachód przebijający się pomiędzy drzewami, cudowne miękkie i ciepłe światło oraz wspaniałe widoki stworzyły super atmosferę. Czas było wracać do gości. Ale oczywiście nie obyło się bez przygód, ponieważ Maciek przy aucie zorientował się, że kluczyki rzucił w trawę tuż przed pierwszym zdjęciem, no i „gdzieś tam zostały, gdzieś tam muszą jeszcze leżeć”. Na szczęście pamięć była dobra i pomimo lekkiego zmroku udało się je odnaleźć. Trochę śmieszkowaliśmy, ale gdyby się nie nalazły, to już nie było by nam tak wesoło 😉

Imprezę rozkręcał rewelacyjny zespół Sugarfree Coverband. Grali tak, że aż miło było słuchać, a gdy chodziłem po parkiecie, to zdjęcia robiłem tańcząc 😉 Polecam gorąco każdemu, kto docenia dobre granie i goście chyba byli tego samego zdania, ponieważ tańczyli jak szaleni. Zdecydowanie było to wesele #1 tego sezonu. Pozytywna energia, która wręcz biła po oczach, tak mnie nakręcała, że gdyby nie fakt, iż do domu miałem jakieś 200km i było to 2 wesele w ten weekend, to zostałbym do samego rana. Całą drogę powrotną uśmiechałem się sam do siebie, ciesząc się z tych 2 dni i znów utwierdziłem się w przekonaniu, że uwielbiam to co robię i uwielbiam ludzi, dla których to robię. 

Dziękuję!

Dość gadania, zapraszam do oglądania.

Jeden komentarz

Komentarze

Sprawdź instagram!